sobota, 30 marca 2013

Wywiad z Agnieszką Czachor

W bezpiecznym miejscu zwanym wyobraźnią 

Rozmawiamy z Agnieszką Czachor, dziewczyną, która spowodowała łzy wzruszenia i wszechobecne ciarki u jurorów i widzów X Factora wykonaniem „Shelter” z repertuaru Birdy. Nas zachwyciła także jej osobowość, którą trudno opisać samymi tylko słowami.   

fot: Facebook.com
O łzach Czesława dowiedziałaś się zapewne dopiero po występie, od bliskich? Jaka była Twoja reakcja na nie?

- Byłam zaskoczona, że wywołałam na nim takie wrażenie. Tak naprawdę poczułam się niesamowicie, bo wzruszyłam osobę, na której dobrej opinii mi zależało. W zasadzie samo poczucie tego, że przekazałam komukolwiek takie emocje, które on w taki, a nie inny sposób odebrał jest piękne.

Jak wyglądał dzień castingu? Jakieś śmieszne, ciekawe historie?
 - Dzień castingu był przede wszystkim bardzo nerwowy. Przechodząc z takiej brudnej, szarej rzeczywistości do kolorowego świata pełnego kamer, świateł, błyszczących ekranów. To jest to, co w pierwszej chwili przeraża najbardziej. Następnie słyszy się jak wszyscy uczestnicy zaczynają ćwiczyć swoje piosenki, a ja zastanawiałam się, czy ja w ogóle mogę być tak dobra jak oni i przejść ten etap. Później prowadzili mnie przez kręte, długie korytarze, aż na tzw. backstage i… na scenę. Stres był ogromny, bo dotyczył nie samej mnie i tego czy będę z niego zadowolona, ale ludzi, którzy na mnie liczyli. Dopiero kiedy uświadomiłam sobie, że za chwilę stanę na scenie, na której marzyłam stanąć od kilku lat, nerwy zaczęły opadać i pomyślałam, że muszę przede wszystkim tym występem udowodnić sobie, że jestem wartościowym człowiekiem i muszę uwolnić emocje skrywane dla tej chwili. Tak się stało. Dałam z siebie wszystko i spełniłam moje marzenie, a to, że nie spodziewałam się takiej reakcji publiczności i takich opinii jury spowodowało, że łzy wzruszenia poleciały mimowolnie. To był ten moment, kiedy poczułam się prawdziwie szczęśliwa.

                                                 Agnieszka Czachor - Shelter
 
Jakie były Twoje pierwsze myśli, odczucia budząc się na drugi dzień po tym jak otrzymałaś 3x tak?
- Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze dzień wcześniej miotały mną skrajne emocje. Wiedziałam, że jak nic z tego nie wyjdzie, to po prostu przestanę śpiewać. Miałam świadomość tego, że od występu w Zabrzu zależy bardzo wiele. Nie chodzi tutaj o mój sukces, który opiewałyby pierwsze strony gazet, ale o to kim stanę się dla siebie samej. Czy się poddam i nigdy już nie zaśpiewam, czy po wielu próbach uwierzę w końcu w siebie i uznam, że właśnie to chcę w życiu robić.

Za trzecim razem dostałaś się do właściwego castingu. Jak wspominasz poprzednie dwie próby?
- Poprzednie dwie próby były dla mnie bardzo ciężkie. Wymagały ode mnie sporej cierpliwości, zaakceptowania tego, że znowu nie podołałam wyznaczonemu zadaniu oraz siły, by, mimo upadku, wstać i śpiewać dalej. Przyznam, że jadąc na precasting do trzeciej edycji programu nie miałam takiej woli walki, jak we wcześniejszych latach. Ostatni rok był dla mnie słaby. Ciężko było mi wierzyć, że kiedyś się uda. W tamtym momencie postawiłam wszystko na jedną kartę. Powiedziałam sobie, że albo przejdę dalej i spełnię swoje marzenie, albo już nigdy nie wrócę do śpiewania. Do tej pory uważam, że to był jakiś znak, skoro wreszcie się udało. Dalej potoczyło się tak, jak mogliście to zobaczyć w telewizji.

To musiał być X Factor, a nie jakiś inny talent show?
- Zdecydowałam się na udział w X Factorze ze względu na moją idolkę, którą od sześciu lat niezmiennie jest Leona Lewis. Wygrała ona przed laty brytyjską edycję właśnie tego programu. Kiedy powstała polska edycja X Factora, to nie wahałam się, żeby pojechać i spróbować swoich sił. Po sześciu latach marzeń, by tak jak Leona stanąć na scenie X Factora, los dał mi szansę i myślę, że wykorzystałam ją w pełni.  

Jak radziłaś sobie z niepowodzeniami przez ostatni, jak już wspomniałaś, słaby dla Ciebie rok?
- Sama nie wiem jak udało mi się przez to wszystko przebrnąć prawie bez szwanku. Najwidoczniej ktoś cały czas przy mnie czuwał. Później dostałam SMS z informacją o zakwalifikowaniu się na główny casting do Zabrza i teraz wiem, że nigdy nie zrezygnuję z marzeń.

W jednym z wywiadów mówisz, że opinia o danym człowieku może być u wielu osób bardzo różna, stąd należy być skromnym, żeby się zanadto nie wywyższać nad osobą, która niekoniecznie może cię bardzo cenić. Dojrzałe i mądre zdanie…
- Człowiek z natury powinien być skromny. Co za tym idzie, powinien znać swoje możliwości na tyle, by móc być ocenianym przez innych, a nie tworzyć opinii na temat samego siebie, bo tak naprawdę opinia ludzi, którzy nas otaczają powinna znaczyć dla nas najwięcej. Co z tego, że dla siebie będziemy najwspanialszym dziełem jakie Bóg mógł stworzyć, skoro inni nie będą nas postrzegać w taki sposób, a przeważnie będą nas wtedy potępiać i gardzić tym, co mamy do powiedzenia. Każdy człowiek jest wyjątkowy, ale to kim jesteśmy nie zależy tylko od nas.

Często słyszy się zdanie, że do talent show należy przyjść z pomysłem na siebie, inaczej zginie się w tym całym muzycznym światku. Co o tym myślisz?
- Myślę, że właśnie do programu takiego jak X Factor idzie się bez większych planów, bo prawdopodobnie udział w nim i tak je szybko zmieni. Najważniejsze jest być sobą i nie dać się zmienić. Jeżeli ktoś by próbował to zrobić, to lepiej nie angażować się w taką bajkę, która pewnie nie skończy się dla nas happy endem. Jakby ludzie mieli pomysł na siebie, to nie przychodziliby do takich programów. Mogę powiedzieć, że z doświadczenia wiem, że warto mieć swój styl i przez to być rozpoznawalnym, ale mając już ułożony w głowie plan na siebie moglibyśmy równie dobrze zacząć karierę na własną rękę. Problem tkwi w tym, że potrzebujemy pomocy i wsparcia ze strony osób, które się znają oraz potencjalnych słuchaczy później wydawanych płyt.

                                                 Autorska piosenka Agnieszki Czachor - Let It Burn

Dość nagle stałaś się popularna, „nie musisz już nosić dowodu ze sobą”. Śledzisz oglądalność filmików na YT i komentarze, czy po prostu nie jest to dla Ciebie zbyt ważne?
- Tak, to prawda. Wzrosła moja „popularność”. Wszyscy nagle zaczęli zwracać się do mnie „gwiazdo”, czego bardzo nie lubię, gdyż wiadomo, że nie stałam się nagle piosenkarką estradową, która koncertuje po całej Polsce i zarabia na tym pieniądze. Jestem nadal tylko zwykłą dziewczyną z małego miasta i to prawdopodobnie jeszcze długo się nie zmieni. Nie rozumiem dlaczego ludzie wszystko odbierają tak bezpośrednio i powierzchownie. Jeżeli zobaczą kogoś w telewizji, to już ten człowiek jest dla nich kimś takim, z którym rozmawianie stało się wielkim zaszczytem. Przecież ja tylko spełniłam swoje marzenie. Zrobiłam to dla siebie, a nie po to by stać się „popularną”. Jeżeli chodzi o filmiki na YT i różne komentarze, to przeważnie je czytam i jestem zaskoczona jak wiele pozytywnych opinii wystawiono na mój temat. Jestem tym wszystkim ludziom wdzięczna, że dzięki nim urosły mi skrzydła i mam zapał do pracy.

Jak po emisji odcinka wygląda Twoje życie? Pewnie mnóstwo miłych wiadomości na Facebooku od obcych i nie tylko ludzi, propozycje występów, wywiadów?
- Moje życie nagle nabrało tempa i nie mogłam zliczyć wiadomości, które dostałam po emisji odcinka z moim udziałem. Nagle zaczęłam uświadamiać sobie, że to nie był sen, że ten występ był ważny nie tylko dla mnie. Również dla tych ludzi, których reakcja była niesamowita. Odpowiadałam wszystkim na wszelkie wiadomości i nadal jest mi miło, że ludzie są dla mnie tak życzliwi i umieją w taki sposób odbudować mój świat, i to co przez ostatni rok się pokruszyło. Otrzymałam kilka propozycji wywiadów i występów w niektórych miejscowościach. Prawdopodobnie skorzystam z nich na wakacjach, kiedy będę miała możliwość zebrania zespołu, skomponowania kilku sensownych piosenek. Ruszę w pogoń za spełnieniem kolejnych marzeń. Krok po kroku.

Czy to prawda, że odpadłaś na etapie bootcampu? Możesz zdradzić jak to wyglądało? 
- Znalazłam się na etapie 40-tki. Naprawdę nie spodziewałam się, że dotrę aż tak daleko i to jest dla mnie wyróżnienie, szczególnie uwzględniając fakt, że jeszcze kilka miesięcy wcześniej chciałam się poddać. To, że odpadłam na tamtym etapie nie było dla mnie szokiem. Nie wpadłam w rozpacz, bo dla siebie już na tamtym etapie byłam zwyciężczynią.

Standardowe pytanie, jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
- Moja przygoda z muzyką zaczęła się od szkoły muzycznej, do której uczęszczałam przez 6 lat. Uczyłam się grać na altówce, brałam też przez dwa lata lekcje fortepianu, ale cały czas najbardziej chciałam śpiewać. Po skończeniu I stopnia szkoły muzycznej zajęłam się wokalem. Nigdy nie uczyłam się śpiewać. Mieszkając w bloku przeważnie robiłam to do poduszki, żeby stłumić zbyt głośne dźwięki. Natomiast jeżeli chodzi o gitarę, to jestem amatorką, co zresztą słychać. Nie mam nawet własnej gitary. Ćwiczę raz na jakiś czas na pożyczanych gitarach, więc ciężko jest mi się oswoić z tym instrumentem. Jednak mimo wszystko postanowiłam zaryzykować w programie, bo wiedziałam, że jeżeli zaaranżuję utwór na swój sposób, to poprzez emocje, które będę uwalniać nie tylko przez śpiewanie, ale i przez granie, przekażę to co dla mnie było w tamtym momencie najważniejsze.

Jakie emocje niesie za sobą „Shelter” dla Ciebie? Było ich tak dużo podczas Twojego występu…
- Te słowa, melodia… to pozwoliło mi oddalić się w bezpieczne miejsce mojej wyobraźni i oddać ludziom swoją interpretację tak, aby zrozumieli co chciałam powiedzieć. Wysyłałam ludziom takie fale, które niektórzy odbierali czysto i klarownie, a niektórzy słyszeli nieraz szumy i zgrzyty. To jest to o co chodzi w muzyce. Nie każdy odbiera ją tak samo. Dla jednego ważne jest by mieć podaną melodię i tekst tak, by wszystko było jasne, ale dla innego muzyką jest nawet pusta ulica, bo muzyka to też obraz. Muzyka to też cisza.

Niedawno została opublikowana piosenka Twojego autorstwa. Dużo tworzysz?
- Właściwie nie mam tego wiele, bo sporo utworów dosłownie poszło z dymem. Jednak czasem piszę coś prawdziwego, prosto z życia wiedząc, że ktoś też czuje się w taki sposób jak ja w danej chwili. Nie wiem czy to się ludziom spodoba, ale chciałabym, żeby kiedyś ktoś chciał interpretować moje piosenki na swój sposób.

Czym Agnieszka Czachor z Mielca interesuje się i co robi na co dzień?
- Agnieszka Czachor z Mielca interesuje się ludźmi. Lubi ich obserwować, ale nie umie patrzeć im w oczy. Zazwyczaj po prostu spaceruje i myśli o tym, co powinno być lepsze. Na co dzień chodzi do liceum i niedługo zmierzy się z maturą. Ma nadzieję, że los sprawi jej jeszcze wiele niespodzianek takich jak udział w X Factor oraz, że będzie mogła poznawać wielu interesujących ludzi, którzy będą dla niej inspiracją.

Wiem, że to może trudne pytanie na tę chwilę, ale jaką ścieżkę kariery chciałabyś obrać w najbliższej przyszłości? Masz może w tej kwestii jakiś wzorzec?  
 - Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo dla mnie żadna kariera się jeszcze nie zaczęła. Mam jednak nadzieję, że kiedyś będę mogła realizować swoje cele i odnajdę swoją drogę przez życie. Oby była to droga z muzyką w tle, a raczej przede wszystkim muzyką, której tłem będzie reszta życia.
                                                                                                          
                                                                                                                          Rozmawiał Michał Machel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz